„Możesz napisać coś ładnego, co nie sprzedaje – albo coś brzydkiego, co działa.”
Kiedy usłyszałem to zdanie pierwszy raz, zrobiło mi się trochę przykro. A potem… uświadomiłem sobie, że to właśnie sedno copywritingu.
Bo copywriting to nie poezja (chociaż czasem bywa rytmiczny). To pisanie, które ma cel. I które ma zrobić robotę – sprzedać, przekonać, zachęcić, zaintrygować. Tekst nie musi być „ładny”. Ma być skuteczny.
Tekst, który „robi” – czyli jaki?
-
Ma jasny cel.
Nie piszesz, żeby napisać. Piszesz, żeby ktoś kliknął, kupił, zapisał się, zadzwonił, przyszedł.
To różnica między „o, fajny tekst” a „gdzie mam wpisać numer karty?” -
Mówi językiem odbiorcy.
Nie klienta. Odbiorcy. To nie to samo. Dobry tekst nie pokazuje, jak mądry jest autor, tylko jak dobrze rozumie czytelnika. -
Nie udaje.
Ludzie wyczuwają fałsz. Jeśli marka próbuje brzmieć jak „coachingowy ninja innowacji z pasją do synergii” – odbiorca ucieka szybciej niż z sesji, na której ktoś gra chaotycznego złodzieja po raz setny. -
Działa razem z całością.
Sam tekst niczego nie sprzeda, jeśli ląduje na stronie z lat 2008 i zdjęciem z Adobe Stock z napisem „Teamwork”.
No dobrze, ale jak sprawdzić, czy tekst działa?
🔹 Zadaj sobie pytanie: czy wiesz, co masz zrobić po przeczytaniu?
Jeśli nie – tekst nie działa.
🔹 Albo: czy coś poczułeś? (Nie zawsze trzeba kupić – czasem trzeba się uśmiechnąć, zadumać, podrapać w głowę).
Jeśli nie – tekst nie działa.
🔹 I wreszcie: czy zapamiętasz go jutro?
Jeśli nie – tekst nie działa.
A „ładny” tekst?
Nie zrozum mnie źle – estetyka, rytm, lekkość są ważne. Ale na końcu dnia, tekst to narzędzie.
Tak jak miecz u postaci w RPG – może być piękny, wykuty z mithrilu, pokryty runami... Ale jeśli nie zadaje obrażeń, to jest tylko ozdobą.
Chcesz tekst, który coś zrobi?
Z przyjemnością pomogę. Tworzę słowa, które pracują: w poście, na stronie, w kampanii.
Zamiast „ładnych zdań” – dobre historie, które działają. Odezwij się – zobaczmy, co razem możemy opowiedzieć.

Dodaj komentarz
Komentarze